niedziela, 9 października 2011

XXVIII Niedziela Zwykła, Iz 25,6-10a; Ps 23,1-6; Flp 4,12-14,19-20; Ef 1,17-18; Mt 22,1-14


„Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę (…) lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali.”

Dlaczego dzisiaj tak wielu ludzi nie chce przyjść na ucztę?

Niektórzy są przekonani, że całe to zaproszenie to jedno wielkie oszustwo, że w rzeczywistości nie ma żadnego króla ani żadnej uczty – że ktoś chce po prostu zrobić interes na ich naiwności. Inni być może spotkali już kiedyś sługi króla, a wrażenie, które tamci słudzy po sobie zostawili, sprawiło, że ludzie ci nie chcą mieć już więcej do czynienia ani ze sługami, ani z tym, który ich wysłał. Inni tyle razy już cierpieli głód i tyle razy ktoś im już coś obiecywał, że nauczyli się nie ufać żadnej obietnicy i po prostu nie liczyć na zbyt wiele.

Niektórzy wreszcie są tak bardzo zajęci (polem, kupiectwem, pracą, nauką, znajomymi, samorealizacją, itp.), tak dobrze się w tym czują, że próba oderwania ich od tego, czemu się poświęcili, i zwrócenia ich uwagi na coś jeszcze, może ich po prostu zirytować. Tych trochę rozumiem - od razu przypomina mi się, jak irytujące bywały chwile, kiedy to z jakiegoś zajęcia, które całkowicie mnie pochłonęło (czy była to arcyciekawa lektura, czy przygotowanie lekcji do szkoły czy jeszcze coś innego) – wyrywał mnie niespodziewany dzwonek do drzwi (bo ktoś akurat prosił o spowiedź) albo telefon (bo akurat dziś kolega chciał wpaść i pogadać). I od razu sobie uświadamiam, jak ważne i owocne były te sytuacje, kiedy jednak dałem się wyrwać ze swojego wygodnego, szczelnie zamkniętego świata, w którym mógłbym spokojnie siedzieć, oderwany od wszystkiego i od wszystkich...

Nie wiem co zrobić, żeby ci wszyscy ludzie przyszli na ucztę. Nie mam jakiejś genialnej recepty na przekonanie tych niedowierzających, zgorszonych, rozczarowanych czy wreszcie zajętych swoimi sprawami.

Wiem tylko, że bardzo dużo zależy tu od wysłanników. Wiem, że przekonującymi wysłannikami króla mogą być tylko ci, którzy, zapraszając na ucztę, wiedzą mniej więcej o czym mówią – bo są zaprzyjaźnieni z królem, a On, kawałek po kawałku, uchyla “zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów”, i pozwala im cieszyć się już teraz tym, co kiedyś otrzymają w pełni. I jeśli zapraszają kogoś na ucztę, to dlatego że szczerze kochają tych, do których król ich posłał, i chcą się z nimi podzielić tym, co jest dla nich najcenniejsze. Bo wiarygodna jest tylko miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz