niedziela, 27 listopada 2011

Potrójne jest przyjście Pana...




„Wiemy, że potrójne jest przyjście Pana. Trzecie jest pośrodku między dwoma pozostałymi. Te są jawne, trzecie nim nie jest. Za pierwszym swoim przyjściem Pan był widziany na ziemi i przebywał wśród ludzi, bo jak sam o tym mówi: ujrzeli i znienawidzili. Gdy nastąpi ostatnie przyjście, wtedy "wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże" i "będą patrzeć na Tego, którego przebodli". Ale pośrednie przyjście, o którym mówimy, jest ukryte i tylko wybrani widzą Pana w sobie, a ich dusze dostępują zbawienia. A więc: pierwsze przyjście jest w ciele i słabości, to pośrodku w duchu i mocy, ostatnie zaś w chwale i majestacie.”
(św. Bernard z Clairvaux, V Kazanie Adwentowe)

Pierwsze przyjście Chrystusa już się dokonało, kiedyś, w Betlejem. Bóg narodził się jako bezbronne Dziecko. Wśród ciemności tego świata, w chłodzie stajni, w obcej ziemi, wszedł w nasz świat i w nasze życie. Słaby, bezbronny wobec okrucieństwa i nienawiści Heroda (i wszystkich Herodów tego świata), a jednak w swojej słabości Mocny. Czuwanie w obliczu tego pierwszego przyjścia wiąże się z oczekiwaniem na obchód Świąt Bożego Narodzenia. Warto sobie jednak uświadomić, że ten cudowny blask oczekiwanych przez nas Świąt, cała Bożonarodzeniowa atmosfera i świąteczne zwyczaje do których jesteśmy przywiązani, to tylko odbicie blasku tej Światłości, która raz już zajaśniała w ciemności naszego świata i której żadne ciemności nie ogarną.

Drugie przyjście (które Bernard nazywa trzecim) jest tajemnicze. W zeszłym tygodniu czytaliśmy w Ewangelii, że nawet Ci, którzy nie przegapili spotkania z przychodzącym Królem, byli mocno zdziwieni, kiedy na koniec się dowiedzieli, że w tych wszystkich spotykanych ludziach spotykali Jego samego. Czuwanie w tym wypadku oznacza na pewno życie tu i teraz, bycie obecnym w tym momencie życia, który akurat przeżywamy. To brzmi banalnie i ogólnikowo, ale myślę że wcale nie są specjalnie rzadkie takie sytuacje, kiedy np. tak jesteśmy zafiksowani na punkcie jakiejś osoby, że przed naszymi oczyma będą przechodziły tłumy ludzi, takich którzy nas potrzebują i takich, którzy wychodzą nam naprzeciw z otwartym sercem, a my ich w ogóle nie zauważymy. Można żyć ciągle przeszłością albo ciągle marzeniami lub obawą odnośnie przyszłości, której nie znamy, a zupełnie zaniedbać to co się dzieje akurat teraz. W ten sposób można się też zupełnie minąć z Chrystusem.

Wezwanie „czuwajcie!”, z którym Jezus zwraca się do nas w dzisiejszej Ewangelii, powtarza się jeszcze raz, w następnym rozdziale Ewangelii Marka. „Zostańcie tu i czuwajcie!” mówi Jezus do swoich najbliższych uczniów, którzy są z Nim w Ogrójcu. Myślę że w adwentowym czuwaniu powinno być też miejsce na łączność z tymi, którzy, podobnie jak my będąc członkami Ciała Chrystusa, cierpią prześladowania z powodu wiary. Taka łączność może polegać choćby na modlitwie za nich.

Trzecie przyjście Chrystusa to przyjście u końca czasów. Dzisiaj oczekiwanie na przyjście Chrystusa w chwale spotyka się najczęściej w formie zsekularyzowanej – jako trwożliwe oczekiwanie na koniec świata. Tymczasem nadzieja na to, że tak u początku, jak i u końca historii świata (a także historii każdego człowieka, bo śmierć jest dla umierającego właśnie końcem jego świata) stoi kochający nas Bóg, była kiedyś znakiem rozpoznawczym chrześcijan. Czy my dziś możemy z czystym sumieniem zawołać, jak owi chrześcijanie pierwszych wieków: „Marana tha!” - „Przyjdź Panie!” ? Raczej byśmy dodali: „Przyjdź Panie, ale jeszcze nie teraz…”. Adwent jest czasem, w którym warto się zastanowić, co (oprócz zwyczajnego strachu przed utratą tego co własne i znajome) sprawia, że nie chcielibyśmy się spotkać z Chrystusem już dziś. Jest więc czasem danym nam dla nawrócenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz