niedziela, 18 grudnia 2011

Światło i cień




Już za tydzień będziemy się cieszyć z dnia Narodzenia Pańskiego, dnia, w którym „Światłość przyszła na świat” (J 3,16). Dzisiejsza Ewangelia opowiada o spotkaniu Maryi z aniołem, który mówi jej o tym, że będzie matką Syna Bożego. „Jakże się to stanie?” – pyta Maryja. „Moc Najwyższego okryje Cię cieniem” – odpowiada jej anioł (Łk 2,34-35).

„Wszechmogący Boże, przez zwiastowanie anielskie poznaliśmy wcielenie Chrystusa, Twojego Syna, † prosimy Cię, wlej w nasze serca swoją łaskę, * abyśmy przez Jego mękę i krzyż zostali doprowadzeni do chwały zmartwychwstania.” – to słowa dzisiejszej Kolekty. Mówi ona o drodze, którą mamy przebyć, aby móc cieszyć się pełnią Bożej światłości. Jest też modlitwą o to, by wszystko to, co w naszej ziemskiej drodze jest doświadczeniem ciemności, zostało napełnione sensem przez tajemnicę Męki i śmierci Jezusa. Żeby było cieniem, w którym (choć tego nie widzimy) skrywa się już Moc Najwyższego.

niedziela, 11 grudnia 2011

Głos

 

III Niedziela Adwentu, Iz 61,1-2a.10-11; Łk 1,46-50.53-54; 1 Tes 5,16-24; Iz 61,1; J 1,6-8.19-28

„Ja nie jestem Mesjaszem (…). Powiedzieli mu więc: Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską”

W odpowiedzi na pytanie o to, kim jest, Jan zawarł dwie zasadnicze sprawy. Po pierwsze powiedział, że nie jest tym, na którego ludzie czekają: Mesjaszem, Eliaszem, prorokiem, który według zapowiedzi miał przyjść na ziemię i dopełnić Bożego dzieła. Po drugie, wyznał, że jest głosem Boga, który rozlega się na pustyni.

Między tymi dwiema wypowiedziami Jana zawiera się prawda o powołaniu chrześcijanina w tym świecie.

Nasze życie też jest głosem Pana, który rozlega się na pustyni. („na pustkowiu, gdzie brzmiały tylko dzikie głosy”, jak mówi jeden z Psalmów). To dzięki nam Bóg ma głos w tym świecie. Każde zwycięstwo Jego Ewangelii, Jego miłości w naszym życiu jest wymowne. Każde słowo pocieszenia czy wsparcia, powiedziane w odpowiednim momencie, mówi coś o Jego współczującej miłości. Każdy odważny sprzeciw wobec zła (obojętnie czy chodzi o zło siedzące w nas czy uderzające w nas z zewnątrz) mówi o Jego mocy. Każde cierpienie znoszone z cierpliwością i nadzieją mówi o Jego Królestwie, które nadchodzi. Można by tak długo wymieniać, dochodząc do spraw najprostszych i najzwyklejszych, związanych z naszą codziennością. Grunt w tym, że jeśli nasze życie stałoby się letnie i bylejakie, to głos Pana przestałby w ogóle być słyszalny…

Z drugiej strony, warto mieć w pamięci drugą część Janowej wypowiedzi: „Ja nie jestem Mesjaszem”. To znaczy, że, niezależnie od tego ile jest jeszcze na tym świecie do naprawienia, ja nie jestem tym, który ma za wszelką cenę budować niebo na ziemi. J.P.Sartre pisząc o tym, czym różni się moralność chrześcijanina od moralności ateisty, podkreślał, że ten drugi dla dobra ludzkości jest zobowiązany zrobić wszystko, nie cofając się nawet przed zbrodnią. Chęć zachowania własnej nieskazitelności moralnej byłaby dla niego moralnym egoizmem. Tymczasem chrześcijanin ma jedno zadanie: wypełnić to, czego Bóg od niego oczekuje. W odróżnieniu od ateisty, nie musi próbować odgrywać roli, która przynależy samemu Bogu.

Dwie wypowiedzi Jana zakreślają granice naszej odpowiedzialności. Proste? Czasem tak, czasem nie. Bo nieraz lenistwo i niechęć do narażania się może się skrywać za maską niechęci odgrywania roli Pana Boga, a, z drugiej strony, w imię Boże można przeprowadzać próby reformowania świata według własnej, niekoniecznie sprawiedliwej wizji. Na te niebezpieczeństwa nie będzie narażony tylko ten, kto krok po kroku stara się zbliżać do Tego, który stoi pośród nas, bliski a zarazem nieznany (por. J 1,26).

niedziela, 4 grudnia 2011

Początek Ewangelii






„Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego...”

Jak się zaczynają Ewangelie? Każda inaczej. W różny sposób Ewangeliści wprowadzają nas w Dobrą Nowinę o Jezusie. Pokazują różne ścieżki, którymi do Niego dochodzimy. Żadnej z nich nie możemy pominąć, ale być może na różnych etapach życia któraś z nich jest tą najbliższą…

1.Ewangelie Łukasza i Mateusza zaczynają się opowiadaniem o wydarzeniach związanych z Narodzeniem i dzieciństwem Jezusa. W taki sposób zaczynała się Ewangelia naszego dzieciństwa; opowiedziano nam historię, której sens uczyliśmy się potem co roku odczytywać coraz głębiej, przeżywając Boże Narodzenie. W pięknych zwyczajach świątecznych widzieliśmy blask, którego źródło znajdowało się głębiej niż w samej radości płynącej ze śpiewania kolęd czy dzielenia się opłatkiem…

Opowieść o Bożym Narodzeniu została w nas głęboko jako jedna z najpiękniejszych, usłyszanych kiedykolwiek. Pełna ciepła, czysta i prosta - jak czysty i prosty jest świat dziecka. Czy potrafimy jeszcze w jej świetle zobaczyć siebie? Czy może została wśród innych pięknych, nieraz baśniowych opowieści, które miło sobie czasem przypomnieć, ale które wśród splątanych i nieoczywistych ścieżek dorosłego życia stają się właśnie już tylko wspomnieniem świata bezpowrotnie utraconego?

2.Dziś słyszeliśmy zupełnie inny początek Ewangelii. Św.Marek dał nam usłyszeć głos Jana Chrzciciela, który wzywał do nawrócenia i mówił o bliskości Tego, który ma przyjść. I właśnie od tego wezwania zaczynała się Ewangelia dla tych wszystkich, którzy przyjmowali wiarę w Jezusa już jako dorośli.

Mówiąc innymi słowami – pierwsze słowa Ewangelii Marka to wezwanie do odwrócenia się od grzechu, zmiany tego wszystkiego, co w naszym życiu jest bylejakie lub po prostu złe. Wyprostowania ścieżek, odrzucenia tego wszystkiego, co ma choćby pozór zła: kłamstwa, egoizmu, zazdrości, obojętności na tych, którzy żyją obok nas, nieumiejętności słuchania, szukania we wszystkim przyjemności i zysku… Można by było długo wymieniać. Nieraz trudno jest przyjąć, że to my właśnie potrzebujemy nawrócenia z tego wszystkiego. Ale jeszcze większą trudnością może być to, że nawet widząc w swoim życiu grzech, nie mamy nadziei na to, że coś się jeszcze uda zmienić. To dlatego trzeba pamiętać, że dzisiejsze słowa Jana Chrzciciela to nie tylko wezwanie do zmiany życia, ale też Dobra Nowina o bliskości Jezusa, który naprawdę może w nas tego dokonać. Który może „obniżyć w nas wszystkie pagórki” i „podnieść wszystkie doliny” (każdy, kto kiedykolwiek widział początek prac inżynieryjnych tego typu, np. przy budowie autostrady, wie, że nieraz sporo czasu musi upłynąć, zanim porozkopywane pola i świeżo wykarczowane kawałki lasu zmienią się w piękną autostradę – a jednak wcale nie są głupi czy naiwni ci, którzy się za to biorą).

3.I wreszcie czwarta Ewangelia. Jan na początku umieszcza tekst bardzo odległy od tych, które na co dzień czytamy: spokojną medytację o Słowie, które było na początku u Boga, a potem stało się Ciałem. O Słowie, które było życiem i światłością ludzi.

Niezwykłe jest to, że pisze to jedyny uczeń, który wtedy, gdy Jezus umierał, nie uciekł spod Krzyża. To właśnie Jan, ten, który widział z bliska godzinę ciemności, jest w stanie dostrzec pełny blask Bożego Światła. Widzi sens w tym, co, po ludzku patrząc, było zupełnie bez sensu. Dlatego może z całą mocą poświadczyć, że „Światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnie”.

4.Wydaje się, że tylko starając się usłyszeć w naszym „dzisiaj” dobrą nowinę o nawróceniu i o bliskości Boga, będziemy mogli na nowo odczytać sens Ewangelii Jezusowego dzieciństwa i otworzyć się na Światło, o którym dał świadectwo św. Jan.