niedziela, 6 grudnia 2015

Porządkowanie świata



Czytania: Ba 5,1-9; Ps 126,1-6; Flp 1,4-6.8-11; Łk 3,4.6; Łk 3,1-6 
http://mateusz.pl/czytania/2015/20151206.htm

Dzisiejsze pierwsze czytanie to proroctwo skierowane do Żydów mieszkających na wygnaniu. Baruch zapowiada ich powrót do Ziemi Świętej, na wzór dawnego Wyjścia z Egiptu pod wodzą Mojżesza. Piękny jest ten obraz całego stworzenia które robi wszystko by Izrael mógł iść bezpiecznie: góry się obniżają, urwiska i doliny wyrównują, nawet lasy i pachnące drzewa schodzą się, żeby użyczyć cienia pielgrzymującym Izraelitom. Trochę to przypomina obraz Wyjścia przekazany w Psalmie 114, gdzie mowa o górach „skaczących jak barany” i pagórkach „niby jagnięta” przed obliczem Pana, o morzu (Czerwonym) które ucieka i Jordanie, który odwraca swój bieg (by lud pod wodzą Jozuego mógł wreszcie wejść do Ziemi Obiecanej).

W tej zgodnej współpracy całego stworzenia, tak by umożliwić Izraelitom bezpieczną drogę ku Ziemi Świętej, można widzieć obrazowe przedstawienie tradycyjnej nauki o relacji między człowiekiem, światem i Bogiem: jeśli, jak naucza Kościół, celem życia ludzkiego jest spotkanie i poznanie Boga, to wszystkie inne elementy świata zostały stworzone po to, by służyć jako drogowskazy, by prowadzić człowieka do jego Stwórcy. Tymczasem jednak nasze doświadczenie bywa zupełnie inne: świat i wszystkie sprawy z nim związane często zasłaniają Boga zamiast do Niego prowadzić. W przyrodzie raz za razem olśniewa nas piękno i doskonałość i poraża okrucieństwo i obojętność; nawet tam gdzie natura została pozostawiona przez człowieka sama sobie, nie wszędzie da się zobaczyć ślady działania Boga, który jest Miłością. Ale też w innym, bardziej egzystencjalnym sensie: całe bogactwo świata czy różnorodność spraw które składają się na życie każdego, często, zamiast prowadzić do Boga, zatrzymują na sobie, jawią się jako jedyny realny sens ludzkiej egzystencji.

Wierzymy, że ta nieprzenikliwość świata i życia to efekt tajemniczej, pierwotnej katastrofy, którą nazywamy grzechem pierworodnym. Ten grzech nie tylko wprowadził element zła w ludzkie serce – stworzone jako dobre – ale zburzył harmonię całego Wszechświata i zatarł w świecie Boże ślady. To właśnie odtąd przeróżne stworzenia i sprawy tego świata przestały się spontanicznie układać w wielobarwny drogowskaz wskazujący na swojego Stwórcę.

Proroctwo Barucha, podobnie jak analogiczne słowa Izajasza cytowane w dzisiejszej Ewangelii możemy czytać jako zapowiedź czasu, w którym na nowo Boże piękno stanie się widoczne w, jednoznacznym już, pięknie stworzenia, a każde cząstkowe dobro, do którego człowiek dąży, będzie wyraźnie wskazywało na Tego, który sam jest Dobrem. Tymczasem, póki ten dzień nie nadszedł, wprowadzenie w świat i w swoje życie porządku, tak by nic nie zasłaniało sobą Boga, wymaga wielkiego wysiłku i współpracy z łaską.

Adwent jest dobrym czasem żeby taki wysiłek podjąć. Na taki charakter tego okresu wyraźnie wskazują modlitwy dzisiejszej liturgii Mszy Świętej, w których prosimy Boga by sprawił „aby troski doczesne nie przeszkadzały nam w dążeniu na spotkanie z Jego Synem” (Kolekta) oraz „abyśmy przez udział w Eucharystii nauczyli się mądrze oceniać dobra doczesne i miłować wieczne” (Modlitwa po Komunii). Chodzi o wprowadzenie porządku w życie, tak by środki zostały podporządkowane celom, a poszczególne cele celowi ostatecznemu, naszemu spotkaniu z Bogiem na końcu ziemskiej drogi.

Często błędnie myślimy, że grzech to przede wszystkim działania czy postawy złe same w sobie, takie jak zabójstwo, zazdrość, złośliwość czy obmowa. Tymczasem wiele grzechów jest związanych raczej z nieuporządkowanym używaniem tego co dobre – w taki sposób, że różne sprawy, same w sobie o charakterze środków, stają się celem samym w sobie. Być może Adwent to dobry czas do zrobienia rachunku sumienia z takich właśnie przywiązań. Począwszy od najbardziej banalnych, jak tyle razy wyśmiewane (jako zbyt infantylne) przy okazji Adwentu czy Wielkiego Postu nadmierne jedzenie słodyczy, skończywszy na tak poważnych jak nieuporządkowane relacje międzyludzkie (kiedy na przykład czyjaś opinia o nas liczy się tak bardzo że wszystko inne w zasadzie przestaje się liczyć).