poniedziałek, 29 października 2012

Powrót





XXX niedziela zwykła: Jr 31,7-9; Ps 126, 1-6; Hbr 5,1-6; 2 Tm 1,10b; Mk 10,46-52



Ewangelia: niewidomy żebrak zostawia swój płaszcz, najdroższą rzecz którą miał na tym świecie, zostawia miejsce przy drodze na którym od lat siedział i żebrał, staje na równe nogi i podchodzi do Jezusa. Niektóre tłumaczenia mówią nawet że skacze w Jego stronę – skok ślepca w nieznaną przestrzeń która jest przed nim to sugestywny obraz tego, czym była Jego wiara, ta wiara która stała się przyczyną uzdrowienia.

Pierwsze czytanie: Reszta Izraela wraca z wygnania. Wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem. Wracają do ojczyzny, do domu. Po latach wygnania nareszcie będą u siebie.

Ślepy Bartymeusz jest jak Abraham, zostawiający wszystko co znajome i ruszający w nieznane na wezwanie Boga. Ślepcy o których pisze Jeremiasz – przeciwnie: zostawiają ziemię wygnania i niewoli, ziemię obcą, po to by wrócić do tej swojej, dobrze znanej.

Chrześcijanin wędrując przez świat do domu Ojca, wraca do tego co jest jego ziemią, choć nie jest ziemią znajomą. Ten powrót jest zarazem wyjściem. Powracający jest jednocześnie Abrahamem wychodzącym w nieznane. Bartymeuszem skaczącym w ciemność. To dlatego nasz powrót (czyli nasze nawrócenie) boli. Wymaga tego, by zostawić wiele z rzeczy znajomych. By wyrwać się z niewoli wielu złych przyzwyczajeń, które stoją nam na drodze, a czasami poświęcić i te dobre. Każe cieszyć się trudami drogi, która jest przed nami, a nie oczekiwać że już za rogiem czeka na nas dom, fotel i kubek ciepłej herbaty.

Według Biblii Jerozolimskiej fragment z Księgi Jeremiasza, który mówi o powrocie z wygnania („Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę” – Jer 31,9), można też przetłumaczyć w inny sposób: trudniejszy, ale ponoć bardziej prawdopodobny: „We łzach powracają, pośród błagań prowadzę ich z powrotem”. Droga jest drogą we łzach i pośród błagań, ale dalej Bóg mówi: „Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą – nie potkną się na niej. Jestem bowiem ojcem dla Izraela.”(Jer 31,9).

sobota, 13 października 2012

Posłuszni prawdzie



"...będąc posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej..." (1 P 1,22)

Prawdziwej miłości nie da się zbudować na fikcji. Nie da się prawdziwie kochać, jednocześnie unikając spojrzenia drugiemu człowiekowi w oczy, oszukując się co do tego jaki jest naprawdę. Nie da się być prawdziwie kochanym, jeśli jest się gotowym na wszelkie ustępstwa, byle tylko miłości drugiego człowieka nie utracić. Jeśli ktoś jest gotowy zapłacić każdą cenę za to, żeby zdobyć prawdziwą, nieobłudną miłość, to najprawdopodobniej jest na dobrej drodze żeby nie zdobyć jej nigdy.

wtorek, 2 października 2012

XXVI Niedziela Zwykła





„I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła.” (Mk 9,47)

To nie tylko o tym, że pójście za Jezusem wymaga ofiar, straty czegoś co zdaje się być nieraz niezbędne dla życia i dobrego samopoczucia. To też o tym, że człowiek idący w stronę nieba, choćby kulał, idzie na własnych nogach, by na koniec „wejść do życia”. Jego droga jest drogą świadomych wyborów i pracy nad sobą. Z drugiej strony stoi ktoś, kto nie chcąc stracić nic, daje się bezwolnie nieść na fali swoich zachcianek i upodobań, by na koniec „być wrzuconym” tam, gdzie nie chce. Być może dzisiaj nieraz się zapomina, że droga Ewangelii, droga zawierzenia Bogu, jest też drogą samodyscypliny, która wychowuje nas do prawdziwej wolności.

niedziela, 30 września 2012

Rok minął


Właśnie się zorientowałem że blog ma już ponad rok - jeśli się nie mylę zacząłem coś tutaj pisać pod koniec sierpnia 2011 r. Rocznica byłaby bardzo miłą okolicznością, gdyby nie to że blog ma się, delikatnie mówiąc, nienajlepiej. Ostatni post jest z lipca, kilka wcześniejszych dzieliły od siebie długie przerwy, a perspektywy na przyszłość też nie są dobre. Nie wiem (a właściwie wiem ale nie powiem) na ile jest to spowodowane brakiem czasu (wbrew pozorom napisanie czegokolwiek zajmuje mi go strasznie dużo), na ile lenistwem, a na ile, że się tak wyrażę, niemocą twórczą. Homilie niedzielne raczej nie nadają się do zamieszczania tutaj - przy obecnej znajomości języka w którym je głoszę jestem w stanie wyrazić w nich tylko myśli najprostsze i podstawowe, niekoniecznie warte zapisywania.

Mimo to nie chcę z bloga rezygnować. Chciałbym za to trochę zmienić jego formułę, to jest wrócić do pierwotnej koncepcji i traktować go jako publicznie dostępny notes w którym notuje się rzeczy różne, niekoniecznie tylko komentarze do Ewangelii niedzielnych. Mam cichą nadzieję że prędzej czy później komentarze też się będą pojawiać.

niedziela, 22 lipca 2012

"Pójdźcie i wypocznijcie nieco"


 

 

XVI niedziela zwykła, Jr 23,1-6; Ps 23,1-6; Ef 2,13-18; J 10,27; Mk 6,30-34

"Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco." (Mk 6,30)

1.Uczniowie wracają, gromadzą się wokół Jezusa i opowiadają. Ich opowieść ma pierwszeństwo nawet przed słowami, które On do nich kieruje. Wydaje się że tak czasami właśnie jest – kiedy przychodzimy, aby się z Nim spotkać na modlitwie, zanim spróbujemy coś usłyszeć, zanim wypowiemy pobożne i piękne słowa modlitwy, musimy opowiedzieć o sobie, o minionym dniu albo o tym na co czekamy. To i tak w nas siedzi i nawet niewypowiedziane będzie dawało o sobie znać w czasie modlitwy. Opowiedziane, zostaje w tę modlitwę włączone i nieraz widzimy to już w zupełnie nowym, Bożym świetle. A czasami nie widzimy – zostaje między nami a Bogiem równie niejasne jak przedtem. I tak też jest dobrze.

2. „Idźcie i odpocznijcie nieco”. Wprost idealna Ewangelia na wakacje – Ewangelia o potrzebie czy wręcz konieczności odpoczynku, a więc i o miłości samego siebie, bez której nikt nie jest też zdolny do kochania innych. Ale zakończenie dzisiejszej perykopy trochę zbija nas z tropu – mimo że Jezus nakazał uczniom odpocząć (i sam, jak rozumiem, miał takie same plany) z odpoczynku nic nie wyszło. Ludzie i tak się pojawili, Jezus się nad nimi ulitował i zaczął ich nauczać. Tak jakby chciał przez to pokazać, że owszem, odpoczynek jest z zasady czymś niezbędnym, ale serce kochające ma swoje racje i te racje serca muszą mieć pierwszeństwo przed zasadami.

3.Jezus powiedział Apostołom, żeby udali się na miejsce pustynne i wypoczęli nieco. W praktyce to wezwanie Jezusa rozbija się nieraz na dwa różne. Wydaje się że wielu ludzi lepiej wypoczywa nie na „miejscu pustynnym”, ale właśnie wśród innych ludzi, wśród gwaru, hałasu, czyli tam gdzie nie są skazani jedynie na towarzystwo samych siebie. Jest to zrozumiałe – nieraz żeby odpocząć, dobrze jest odejść kawałek od swoich problemów, dać się ponieść strumieniowi życia, bez ciągłego patrzenia w swoje wnętrze. W twarzach i uśmiechach innych ludzi można czasem wyczytać więcej prawdy o sobie i o świecie niż w myślach które nawiedzają nas w samotności. Ale jeśli nie ma się skończyć zupełnym rozpłynięciem, tym bardziej potrzebne są chwile prawdziwej pustyni, w których towarzyszy nam jedynie milcząca obecność Boga. Pierwsze bez drugiego prowadzi do ciągłego uciekania od siebie, nawet jeśli daje chwilowe poczucie relaksu. Drugie bez pierwszego może nas zamknąć w świecie własnych myśli i wyobrażeń, który jest zawsze bardziej ciasny i duszny od świata rzeczywistego (choćby był ufundowany na najbardziej pobożnych rozmyślaniach).