niedziela, 16 października 2011

XXIX Niedziela Zwykła, Iz 45,1.4-6; Ps 96,1.3-5.7-10ac; 1 Tes 1,1-5b; Mt 12,21; Mt 22,15-21

"Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. (...). Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?"

1.Każdy kto chodził na lekcje religii w szkole (obojętnie w jakiej roli…), wie, że prawie zawsze na takiej lekcji znajdzie się grupka uczniów, których jedynym celem jest „zagięcie” katechety. Zrobią oni wszystko, żeby postawić mu takie pytanie, na które nie będzie potrafił sensownie odpowiedzieć i albo się zaplącze („o, patrzcie, plącze się w zeznaniach - sam pewnie nie wierzy w to co mówi…”) albo się wkurzy („ha, wiadomo, przy braku siły argumentów zostaje mu argument siły itd.”). Żeby było jasne – nie chodzi tu o głupie pytania typu „czy ksiądz ma dziewczynę”, ale o pytania dotyczące rzeczy ważnych (problemu cierpienia, wolności, sensu życia), przy czym uczniowie ci tylko pozornie oczekują odpowiedzi, a tak naprawdę ich (mniej lub bardziej świadomym) celem jest wciągnięcie nauczyciela w pułapkę.

Pomijam kwestie tego, czy czasem rzeczywiście katecheta nie plącze się w zeznaniach ani nie przekazuje prawd nieprzemyślanych, a jedynie przyjętych. To wspomnienie katechetyczne przyszło mi bowiem do głowy w związku z dzisiejszą Ewangelią.

Mam wrażenie, że w podobnej sytuacji spotykamy dziś Jezusa. Uczniowie faryzeuszy przychodzą do Niego i udają Jego uczniów. Zadają podchwytliwe pytanie mające Go skompromitować, a udają ludzi poszukujących prawdy. Jezus oczywiście doskonale sobie z nimi radzi i młodzi adepci faryzeizmu sami odchodzą skompromitowani, ale w naszych realiach nie zawsze tak bywa. Dlaczego?

Jan Paweł II w encyklice „Fides et Ratio”, która mówi o relacji rozumu i wiary, tak pisał:

„Nie należy zapominać, że także rozum potrzebuje oprzeć się w swoich poszukiwaniach na ufnym dialogu i szczerej przyjaźni. Klimat podejrzliwości i nieufności, towarzyszący czasem poszukiwaniom odpowiedzi na najważniejsze pytania, jest niezgodny z nauczaniem starożytnych filozofów, według których przyjaźń to jedna z relacji najbardziej sprzyjających zdrowej refleksji filozoficznej.” (pkt.33)

Co to znaczy? Jeśli ktoś rzeczywiście chce uzyskać odpowiedź na pytania najważniejsze, to może się to dokonać jedynie w klimacie przyjaźni, zaufania, próby wmyślenia się w myślenie drugiego, a nie łapania go za słowa i szukania dziury w całym, bo akurat nie myśli dokładnie w taki sposób jak ja.

Więc po pierwsze – jeśli chcesz zrozumieć coś więcej z tego, w co wierzysz, nie zaczynaj od brania Pana Boga w krzyżowy ogień pytań. Spróbuj zacząć od tego, że przynajmniej trochę Mu zaufasz. Postaraj się z Nim zaprzyjaźnić, wytrzymaj to, że na modlitwie będziesz się spotykać z Tym, który jest dla Ciebie Tajemnicą. Po drugie – kiedy zdarzy Ci się, że ktoś Ciebie zagnie i wyśmieje, kiedy poczujesz, że nie obroniłeś swojej wiary i wyszedłeś na głupka, dając komuś powód do wyszydzenia spraw dla Ciebie najważniejszych, potraktuj to jako wyraźną zachętę do poszukiwań, ale nie zapominaj tego, co Jezus mówił o rzucaniu pereł przed wieprze…

2.Słowa Jana Pawła II o prawdziwym poznaniu, które dokonuje się w klimacie przyjaźni, dotyczą też naszych spotkań z drugim człowiekiem. Czasami mówi się o tym, że miłość jest ślepa – i jest w tym trochę racji (szczególnie jeśli przez miłość rozumie się bardzo silne uczucie, w cieniu którego rozum zupełnie znika). Ale o wiele ważniejsze jest to, że poznać drugiego człowieka możemy tak naprawdę tylko wtedy, kiedy go choć trochę pokochamy. Nikt też nie pomoże nam tak bardzo odkryć prawdy o nas samych, jak ktoś, z kim budujemy więź przyjaźni – bo przyjaciel to ten, który potrafi na nas patrzeć spojrzeniem jednocześnie sprawiedliwym i pełnym miłości. Jest to też konkretne wezwanie do modlitwy – im bardziej otworzymy się w niej na tego, który nazwał nas przyjaciółmi (J 15,15), tym jaśniej ujrzymy też siebie w Jego kochającym spojrzeniu.

"On ich zapytał: Czyj jest ten obraz i napis? Odpowiedzieli: Cezara. Wówczas rzekł do nich: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga."

Obraz Cezara – każda moneta rzymska nosiła taki sam płaski wizerunek tego, do którego należała. Z nami jest zupełnie inaczej – nosimy w sobie obraz i napis Ojca, nie płaski i taki sam na każdym z identycznych egzemplarzy, ale wyjątkowy i niepowtarzalny, choć częściowo zatarty przez grzech, przymglony przez smutek i rany, a bardzo często w ogóle nieznany. Chętnie nieraz byśmy się tego obrazu pozbyli, oddali go jakiemuś Cezarowi, który by powiedział – tak, jesteś mój, rób to co robią wszyscy, albo najlepiej bądź taki jak ja – może nie będziesz do końca sobą, ale za to będziesz szczęśliwy i bezpieczny. Bóg chce jednak, żebyśmy poszli inną drogą. A wszystkie spotkania z Nim, czy to na modlitwie, czy w sakramentach i w Jego słowie, to także kolejne kroki na trudnej drodze poszukiwania tego niepowtarzalnego piękna, które jest prawdą o nas samych. Dlatego możemy powtórzyć za św. Augustynem, który modlił się: "Noverim me, noverim Te!" - "Obym poznał siebie, obym poznał Ciebie!".

1 komentarz: