niedziela, 25 marca 2012

Ziarno musi obumrzeć



V Niedziela Wielkiego Postu, Jr 31,31-34; Ps 51,3-4.12-15; Hbr 5,7-9; J 12,26; J 12,20-33


„Pan mówi: Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich Władcą - wyrocznia Pana. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach - wyrocznia Pana: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu.”

1.Kiedy myślałem nad pierwszym czytaniem, przyszły mi do głowy dwa obrazy. Oba wzięte z kina holywoodzkiego, którego generalnie nie jestem wielkim fanem. Pierwszy obraz, powtarzany w nieskończoność w filmach akcji: główny bohater wyprowadza swoją ukochaną z serca katastrofy. Trzyma ją mocno za rękę i prowadzi, podczas gdy dookoła wszystko się wali, rozpada, eksploduje, ze wszystkich stron napierają wrogowie i co chwila wydaje się, że zginą oboje, ona i on. Ale mimo wszystko się udaje. „Ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej”.

I drugi obraz, zrozumiały tylko dla tych, którzy choć trochę znają „Władcę Pierścieni” Tolkiena. Znowu wrogowie, ogień, eksplozje, walący się most. Członkowie Drużyny Pierścienia próbują wydostać się z podziemnych korytarzy Morii. Do tej pory Gandalf prowadził ich niemalże za rękę, ale już nie może. Ratując ich, runął w przepaść. Dalej idą sami. Przed nimi nieznana droga i czarne chmury nadciągające ze wschodu. Ci, którzy mają do spełnienia najważniejszą misję, aż do jej ukończenia nie zobaczą przemienionej twarzy Przewodnika. Mimo to idą przed siebie i dochodzą do celu. Gdzieś, w najgłębszych głębiach serca (których istnienia chwilami mogą się nawet nie domyślać), mają wypisane wskazówki; wśród rozterek i wahań słyszą niesłyszalny Głos, który ich prowadzi. „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu.”

2.Droga nie będzie łatwa. Dlatego „Stwórz we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha”. Wiem że nie wystarczy być dobrym. Dobro musi być uparcie mocne, żeby nie ustać w drodze i nie upaść pod naporem zła. „Przywróć radość Twojego zbawienia”. Daj chwile światła, które pomogą mi iść dalej. „I wzmocnij mnie duchem ofiarnym”. Spraw bym był hojny i wielkoduszny, bym nie szczędził samego siebie.

3. „Chrystus głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby i błagania”; „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (…). Teraz dusza moja doznała lęku (…). A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.”

Jezus nie umiera jak Sokrates, dumny i niewzruszony, zgodnie z antycznym ideałem wolności od wewnętrznych niepokojów (a-taraxia). Przed śmiercią Jego dusza doznaje lęku, zostaje poruszona (tarasso). Jezus idzie na śmierć jak każdy człowiek, w nieznane. „Kiedy się cierpi naprawdę, zawsze się cierpi źle”, zapisał w swoim duchowym notesie Henri de Lubac, francuski teolog ukrywający się w czasie wojny przed gestapo. Apostołowie patrzyli pewnie na płaczącego i wołającego Jezusa jak dzieci, do których nagle dociera że nawet rodzice nie są silniejsi od przemocy zła i śmierci. Lada moment rozbiegną się, każdy w swoją stronę. Ziarno leci w stronę ziemi i nikt go już nie zatrzyma. Wpadnie w ciemność, w której musi obumrzeć. Nikt nie przeczuwa jeszcze, że potem zostanie podniesione z ziemi (dosł. tłumaczenie wersu „gdy zostanę nad ziemię wywyższony”) by pociągnąć wszystkich do siebie.

W ostatnią niedzielę przed Wielkim Tygodniem nasze oczy kierują się powoli w stronę Męki Jezusa. Muszą się dobrze napatrzeć, żeby dobrze zrozumieć potem to, co stało się po Męce. Zrozumieć, że to nie był zwyczajny happy end, ale nowy i niespodziewany początek. Nie końcowy dźwięk tej samej melodii, ale początek zupełnie nowej…

piątek, 23 marca 2012

Didascalicon (1)




Z „Didascaliconu”, XII-wiecznego traktatu o tym, jak się uczyć, żeby zdobyć mądrość. Fragmenty tłumaczyłem na zajęciach z łaciny:

„Na koniec, wśród rzeczy, które ćwiczą człowieka [w domyśle – do pracy naukowej], należy wymienić życie na obcej ziemi. Cały świat jest ziemią obcą dla tych, którzy parają się filozofią. (…) Źródłem cnoty jest więc to, by wyćwiczony umysł po trochu uczył się zmieniać te rzeczy widzialne i przemijające, by kiedyś móc zupełnie je zostawić. Słaby jest ten, któremu ciągle słodką jest ziemia ojczysta. Mocny jest ten, dla którego cały świat stał się ziemią ojczystą. Doskonałym jest ten, dla którego cały świat jest ziemią obcą [exsilium, dosł. wygnaniem]. Pierwszego miłość wiąże do jednego miejsca na świecie, drugi swoją miłość rozciągnął na cały świat, trzeci całkowicie ją wygasił. Ja od moich lat dziecinnych nawykłem do życia na obcej ziemi i wiem, zarówno z jakim smutkiem człowiek zostawia ciasną przestrzeń wiejskiej chaty, jak i z jaką wolnością pogardza  potem mieszkaniem wśród marmurów i ozdobnych sklepień” (Księga 3, Rozdział XIX).

Tyle Hugon od św.Wiktora. Chwilami kiedy czytam jego „Didascalicon”, to mam wrażenie, że nic nie stracił na aktualności i żałuję że nie przeczytałem go wcześniej (np. jako lektury obowiązkowej na pierwszym roku studiów w seminarium). Natomiast co do zacytowanego fragmentu – mimo fascynacji Hugonem muszę powiedzieć, że cały czas pozostaję jednym z tych, którym „słodką jest ziemia ojczysta”…
cdn (być może)

Tulebras



Nieduże miasteczko przy południowej granicy Nawarry: parę domów, bar, nieczynna stacja kolejki, dwunastowieczny klasztor. W klasztorze romański kościół, ogród, krużganki i około dwudziestu sióstr.

Byliśmy tam przejazdem jakieś dwa tygodnie temu. Przyjechaliśmy, przeszliśmy się po dziedzińcu klasztornym, porozmawialiśmy chwilę z siostrą która miała akurat dyżur w księgarence. Muzeum klasztorne zamknięte. Apsydy kościoła nie można obejrzeć z zewnątrz, bo do ogrodu się nie wchodzi. Krużganki nie są udostępniane zwiedzającym. Siostra (skądinąd przesympatyczna staruszka) zamieniła z nami kilka słów i wróciła do książki. Nikt wokół nas nie skakał, nie prowadził do najgłębszych zakamarków zabytkowego klasztoru, nie próbował na siłę przekonać że to właśnie to miejsce jest wyjątkowe i warte odwiedzenia. Klasztor ma swoje życie i jeśli czasem dopuszcza do niego ludzi z zewnątrz, to tylko na swoich zasadach. Jedno z niewielu miejsc które się nie poddało dyktaturze ludzi z aparatami, pożeraczom kolejnych turystycznych ciekawostek i producentom milionów gigabajtów zdjęć których potem nikt nie ogląda.

Uderzyła mnie normalność tego miejsca. To że ono po prostu sobie jest i ani siostry, ani nikt w okolicy nie robi z tego specjalnej sensacji. Autentyzm, który nie próbuje na siłę być autentyczny. Nonkonformizm który nie wie, że jest nonkonformizmem. W świecie w którym jeśli się nie pokażesz (chociażby jako przeciwieństwo i zaprzeczenie zasad tego świata) to cię nie ma, klasztor po prostu jest. I wydaje się że dobrze spełnia swoją najważniejszą funkcję.

Zostaliśmy u sióstr na Nieszpory. Najpierw był hymn o wędrówce przez pustynię i tęsknocie za Ziemią Obiecaną. Potem śpiewaliśmy Psalmy. Bez pośpiechu, powoli, ale bez sztucznego przeciągania. Nic wielkiego, melodie wcale nie gregoriańskie, żadnych wstawek z liturgii Wschodu, głosy sióstr też najzwyczajniejsze w świecie. A mimo to, po pół roku odmawiania Brewiarza samemu, albo (co chyba gorsze) wspólnego, pośpiesznego odczytywania na głos, po pół roku notorycznego odprawiania Mszy bez żadnych śpiewów - miałem łzy w oczach.

Szczerze mówiąc, kiedy ciągle słyszę o Nowych Formach Ewangelizacji, rekolekcjach na Facebooku, fascynacji chrześcijańskim Wschodem, chrześcijańskiej medytacji, charyzmatach, ewangelizacji ulicznej, teologii laikatu, rytach nadzwyczajnych, tańcach liturgicznych, reformie reformy, to tęsknię za taką zwyczajną, pobożną normalnością.

poniedziałek, 12 marca 2012

Moc i mądrość





„Gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą.” (1 Kor 1,22)

Mądrość tego świata to mądrość walki o przetrwanie, wykorzystywania sytuacji, mądrość poszerzania życiowej przestrzeni, mądrość wymiany, handlu i zysku. Taka jest logika życia, począwszy od jego najprostszych przejawów: winorośl szukając punktu zaczepienia pnie się po murze i rozsadza go od środka, dzikie zwierzęta zjadają się żeby przetrwać, tanie chińskie produkty wypierają droższe krajowe, szukający zysku handlarze anektują świętą przestrzeń jerozolimskiej Świątyni…

Bez tej logiki funkcjonowanie jakiegokolwiek społeczeństwa byłoby niemożliwe. Jezus wie o tym, w Ewangelii możemy nawet przeczytać, jak chwali „synów tego świata” i ich roztropność w postępowaniu z ludźmi podobnymi sobie. A jednocześnie dzisiaj widzimy Go, jak usiłuje wyrwać spod panowania tej światowej logiki mały skrawek przestrzeni, świątynny dziedziniec, wypędzając z niego handlarzy.

Wypędza ich ze świątyni, a zaraz potem mówi o swoim Ciele jako o świątyni, która zostanie zburzona i wzniesiona na nowo po trzech dniach. Mówi o swojej śmierci, bo już wie, że zuchwałe pójście pod prąd logiki świata zaprowadzi Go na Krzyż.

Nie dałoby się żyć na tym świecie nie akceptując zupełnie jego reguł. Uczeń Chrystusa jest jednak człowiekiem, który wbrew wszystkiemu usiłuje wyrywać spod ich panowania coraz to nowe skrawki przestrzeni swojego życia. W świecie w którym liczy się siła, wyciąga dłoń do słabego. W świecie, który dąży do zysku za wszelką cenę, uparcie utrzymuje, że warto być uczciwym i nie dążyć do celu po trupach (nawet jeśli nieraz dostanie za to po głowie). W świecie, który zmienia się w szalonym tempie, jest niezmiennie wierny danym obietnicom. W świecie, który żyje jakby Boga nie było, uparcie w Niego wierzy.

Nie pokłada nadziei tylko w tym co może otrzymać tu i teraz. Ostatecznie jego nadzieja nie jest stąd. Owszem, nieraz inni patrząc na niego, myślą że jest głupi i słaby, ale on jest tak naprawdę mądry i mocny mądrością Boga. Jest w tym wszystkim także piękny pięknem samego Chrystusa, Chrystusa ukrzyżowanego. Tym pięknem, o którym powiedziano, że zbawi świat.