Komentarz do Ewangelii z XV Niedzieli Zwykłej (czyli poprzedniej), rok C.
„Powstał jakiś uczony w Prawie i
wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić,
aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest
napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana,
Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją
mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego.
Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz
żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto
jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł...” (Łk
10,25-37)
Uczony w Piśmie chciał się
usprawiedliwić – nie z tego że nie żyje zgodnie z przykazaniem
miłości Boga i bliźniego, ale z tego że zadał pytanie, którego
on, znawca Prawa, nie powinien był zadać. Według Łukasza, było
to pytanie zadane żeby wystawić Jezusa na próbę. Inaczej jest u
Marka, który nie wspomina o takiej, przewrotnej, motywacji rozmówcy
Jezusa. Można chyba przyjąć, że nawet w wersji Łukaszowej w
pytaniu jest ślad jakiegoś egzystencjalnego poszukiwania – jest
to pytanie o to jak żyć, i nie przypadkiem skierowane jest do
Jezusa, Nauczyciela i Mędrca.
Czytając tę Ewangelię zeszłej
niedzieli pomyślałem sobie, że odpowiedź Jezusa, która tak
zawstydziła uczonego w Piśmie, nie była tylko błyskotliwą
ripostą, ale była rzeczywistym „sprowadzeniem na ziemię”.
Człowiek, którego życiowym powołaniem było szukanie w Słowie
Bożym odpowiedzi na dręczące pytania ludzkiego życia, a który
już przestał ich tam szukać i zamiast tego szukał jakiejś nowej,
świeższej, mądrości u wędrownego Nauczyciela, dostał polecenie
powrotu do tego co już znał, a co zaniedbał. Polecenie szukania
Bożego ognia tam, gdzie, jak mu się pewnie zdawało, został już
tylko popiół.
I, co najważniejsze, uczony zrozumiał
odpowiedź Jezusa. Odgrzebał z pamięci Słowo i dopiero w
konsekwencji tego wysiłku został poprowadzony przez Jezusa dalej.