piątek, 11 listopada 2011

Modlitwy czy modlitwa?


„Trwały roztargnienia, ale teraz [Benedykt] cierpliwie znosił ów nieustanny zalew małości, niedorzeczności, dziecinnego przypatrywania się sobie, najbardziej niespodziewanych przypomnień, podmywający, zatapiający prawie myśli ważne. Niby pływak, próbował trzymać głowę ponad nim. Mnich Roman dał mu psałterz i na nim coraz więcej się modlił.”
(Hanna Malewska, „Przemija postać świata”, Pax 1972, s.123)

Być może ten opis modlitwy świętego Benedykta oddaje też to, jak Ty się czujesz w czasie swojej modlitwy. Jak na złość, w tej chwili kiedy najbardziej Ci zależy na tym, żeby się skupić, przez Twoją głowę przelewa się cała rzeka wrażeń, wspomnień, myśli i zmartwień…

Nie ma żadnego cudownego lekarstwa na roztargnienia na modlitwie (przynajmniej ja takiego nie znam). Jeśli jednak trudno jest Ci poskładać myśli, żeby powiedzieć Panu Bogu coś swoimi słowami, to może warto zaufać słowom, które ktoś kiedyś ułożył za Ciebie…

Ja sam długi czas nie mogłem się zdobyć na takie zaufanie. Świat modlitewników, nowenn, litanii, i koronek wydawał mi się zupełnie obcy. Być może był czymś dobrym dla mojej Babci i jej koleżanek, ale na pewno nie dla mnie…

Niedawno odkryłem, że ten świat wcale taki obcy nie jest. I że niektóre modlitwy, które musieliśmy wspólnie odmawiać w seminarium albo które dostawałem jako pokutę po spowiedzi, stały mi się naprawdę bliskie. Kiedy powtarzam ich słowa z uwagą, stają się jakby echem tego Słowa, które Bóg wypowiadał przy stworzeniu świata. Słowa, które wyprowadzało świat z ciemności i bezładu, porządkując go.

Chrześcijanie, w przeciwieństwie do wyznawców innych religii mieli zawsze wielkie zaufanie do słów. Cieszyłbym się, gdyby to, co tu piszę, obudziło w kimś takie zaufanie i przekonało do tego, że „odmawianie modlitw” wcale nie musi być przeciwieństwem modlitwy płynącej z głębi serca, a w niektórych sytuacjach taką modlitwę w ogóle czyni możliwą. Naprawdę warto przełamać swoją niechęć i przewertować nawet pierwszokomunijną książeczkę, gdzie pośród twórczości religijnej nie najwyższych lotów można znaleźć rzeczy tak zwyczajne, tak piękne i tak głębokie jak np. Litania do Serca Pana Jezusa (która jest także modlitwą o dobre serce – „…uczyń serca nasze według Serca Twego…”).

Druga rzecz, do której chciałem zachęcić, jest zupełnie prosta: spróbuj znaleźć w Księdze Psalmów niezbyt długi Psalmu, który Ci się jakoś szczególnie podoba, i naucz się go na pamięć. Naprawdę przydaje się potem w najmniej spodziewanym momencie…

2 komentarze:

  1. Księże dorgi, jednym głosem mówisz ze św. Teresą, Mater spiritualim, a na potwierdzenie słowa z Drogi doskonałości:
    Rozdział 25

    Wskazuje, jak wielkie korzyści odnosi dusza z modlitwy ustnej dobrze odmówionej i jako nieraz przez nią Bóg podnosi ją do nadprzyrodzonych stanów modlitwy.

    1. Nie sądźcie, siostry, by mała była korzyść z modlitwy ustnej, dobrze odmawianej. I zdarza się, upewniam was, że w chwili odmawiania Ojcze nasz lub innej modlitwy Bóg podniesie was do doskonałej kontemplacji. W ten sposób daje poznać, że słyszy, co ona doń mówi, sam w boskiej łaskawości swojej mówiąc do niej i zawieszając jej rozum, i myśli jej zatrzymując, i mowę jej niejako odejmując, tak iż choćby chciała, mówić nie może albo tylko z wielką trudnością.

    2. Bez szmeru słów dusza słyszy wówczas i poznaje, że Mistrz działa w jej wnętrzu, zawieszając jej władze, które w takim stanie przeszkadzałyby raczej, niżby jej były pomocne. Wszystkie one cieszą się wówczas posiadaniem Boga, a nie pojmują, w jaki sposób; dusza goreje miłością, a nie rozumie, jak kocha; czuje, że posiada to, co miłuje, a nie wie, jakim sposobem posiada. To jedno jasno widzi, że rozkosz, którą się cieszy, nie jest taka, by rozum zdołał ją pojąć i serce ogarnąć; wola, nie rozumiejąc jak, przylega cała do tej rozkoszy i tyle tylko rozumie i czuje, że jest to dobro, na które zasłużyć niepodobna, choćby zniosła wszystkie, jakie mogą być na tej ziemi cierpienia i męki. Jest to dar Tego, który i jej nieba i ziemi jest Panem, który, gdy chce obdarzyć, obdarza po Bożemu.

    To jest, córki, kontemplacja doskonała.

    3. Rozumiecie teraz, czym ona się różni od rozmyślania, które, jak mówiłam, zasadza się na tym, byśmy pamiętały i rozumiały, co mówimy i z kim mówimy, i kto my jesteśmy, które śmiemy mówić do Pana tak wielkiego. Zastanawianie się nad tym i nad innymi podobnymi rzeczami, jak źle temu Panu służyłyśmy, jak wielki mamy obowiązek dobrze Mu służyć - to jest modlitwa myślna. Nie jest to, jak widzicie, żadna arabszczyzna, więc niechże was nie przeraża ta nazwa. Odmawiać Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo czy inne pacierze, to jest modlitwa ustna.

    Zważcie jednak, jaka by to była fałszywa muzyka, gdyby nie szła w parze z tamtą; same nawet wyrazy nie byłyby dobrze wymówione. W obu tych rodzajach modlitwy możemy same nieco z łaski Bożej uczynić. W kontemplacji jednak, jak ją wyżej opisałam, nic nie możemy. Tutaj sam Bóg wszystko czyni; jest to własne i wyłączne dzieło Jego, przewyższające wszelką możność natury naszej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać nic ująć, "nie jest to, jak widzicie, żadna arabszczyzna":)

    OdpowiedzUsuń