poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Wielki Tydzień 2020

Tegoroczne Triduum Paschalne nie będzie takie samo jak wszystkie poprzednie. Niemal nikt z nas nie będzie mógł wziąć udziału w liturgiach Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku i Wielkiej Nocy (poza nami, księżmi, dla których przywilej ściśle wiąże się tutaj z obowiązkiem - i ze smutkiem sprawowania liturgii przed pustym kościołem). Nie uważam, że to Pan Bóg wyprowadził nas ze świątyń, chcąc nam pokazać jakąś nową drogę dla chrześcijaństwa przyszłości. Ze świątyń wygnał nas wirus i na tym, niedobrowolnym, wygnaniu próbujemy znaleźć jakiś sposób przeżycia świętego czasu blisko Boga.

Kościół zaleca na ten czas różne zastępcze formy uczestnictwa w liturgii, takie jak oglądanie transmisji w telewizji czy w internecie. Myślę jednak, że najważniejszą wskazówkę odnośnie przeżywania naszego wygnania daje nam historia biblijna. Kiedy Żydzi trafili na wygnanie do Babilonu i nie mogli już oddawać czci Bogu w Świątyni, z tym większym zapałem zwrócili się ku Słowu Bożemu. To na wygnaniu rozkwitła instytucja synagogi, w której służba Boża skupiała się na słuchaniu i rozważaniu Słowa, które Bóg skierował do Izraela.

To również najważniejsza rzecz, która nam zostaje: słuchanie Słowa. W zwyczajnej sytuacji, przy udziale we wszystkich liturgicznych formach przeżywania T
riduum, nieraz bardzo trudno jest zasymilować to, co słyszymy. Dobrym przykładem jest Męka Pańska w Niedzielę Palmową. Tak długa, że choć jej proklamowanie w kościele z pewnością ma obiektywnie większą wartość niż lektura osobista, to jednak bez takiej lektury osobistej (wspartej być może dobrym komentarzem) nie jesteśmy w stanie „wgryźć się” w jej treść.

Może właśnie to tegoroczne Triduum to czas na takie „wgryzienie się”. Albo po prostu kilkukrotne, spokojne przeczytanie opisów Męki, z próbą skupienia się na szczegółach. Sam muszę się przyznać, że dopiero po wielokrotnym, corocznym czytaniu teksty te zaczęły do mnie przemawiać. Podobnie z czytaniami Wigilii Paschalnej - dużo czasu minęło, zanim się przede mną otworzyły. Chciałbym więc Was zachęcić, żebyście w tegoroczne Triduum, oprócz śledzenia transmisji, słuchania rekolekcji i konferencji, znaleźli czas na spotkanie z samym Słowem, w całej jego surowej powadze. Może nie zaowocuje to od razu jakimiś głębokimi przemyśleniami czy wskazówkami odnośnie przemiany życia, ale na pewno nie pozostanie bezowocne. Sam bardzo lubię czytać sobie fragmenty Pisma Świętego na głos. Powolne przeczytanie na głos pozwala mi usłyszeć to, czego nie jestem w stanie wypatrzeć w tekście, co do ogólnej treści zwykle już dobrze znanym. Wiem, że do tego trzeba mieć odpowiednie warunki domowe, więc to opcja pewnie nie dla wszystkich; poza tym trzeba przełamać pewien opór przed czytaniem sobie na głos, ale zapewniam że warto.

Zachęcam też do modlitwy i tęsknoty za Eucharystią. Nie dajcie się wpędzić w niepotrzebne wyrzuty sumienia („skoro nie robię wszystkiego, żeby być na liturgii, to może nie jestem dostatecznie dobrym katolikiem…?”,  „A może jednak Bóg się na mnie gniewa, że się boję wirusa i nie idę do kościoła?”), ale też nie przyjmujcie zbyt łatwej pociechy, nie próbujcie „zagłaskać” tego, co obiektywnie jest smutkiem i brakiem.

„Za czym tęsknisz, tego jeszcze nie widzisz. Gdy jednak tęsknisz, wówczas stajesz się podatnym do przyjęcia tego, co zobaczysz, gdy nadejdzie. Kiedy zamierzasz napełnić jakikolwiek pojemnik, a wiesz, że sporo tego, co trzeba będzie włożyć, wtedy poszerzasz sakwę, worek, bukłak czy cokolwiek innego. Wiesz, jak dużo masz włożyć, a widzisz, jak mało jest miejsca. Rozciągając zatem, zwiększasz pojemność. Otóż w ten właśnie sposób Bóg, każąc nam czekać, zwiększa pragnienie; wywołując pragnienie - poszerza duszę, poszerzając ją - zwiększa zdolność przyjęcia (…). Nasze życie jest więc ćwiczeniem się w tęsknocie” (św.Augustyn, Komentarz do I Listu Św.Jana).

[na ilustracji: Henri Matisse, droga krzyżowa w kaplicy w Vence]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz