środa, 30 listopada 2011

Jaki był św. Andrzej?




Zawsze wydawało mi się że Andrzej to jeden z tych Apostołów, których głównie znamy stąd, że ich imię pojawia się w spisie Apostołów w Ewangelii. Tymczasem o Andrzeju wiadomo całkiem dużo, ma w Ewangelii swoje pięć minut i nawet kilka razy słyszymy jego głos.

1.W czwartym rozdziale Ewangelii Mateusza czytamy o tym, jak Jezus po czasie spędzonym na pustyni zaczyna nauczać w Galilei i mówić: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię, albowiem bliskie jest Królestwo niebieskie” (Mt 4,17). Zaraz potem widzimy Jezusa nad brzegiem jeziora Galilejskiego. Nauczyciel spotyka dwóch braci, Piotra i Andrzeja, mówi „pójdźcie za Mną” i z prostych rybaków robi rybaków ludzi. Powołanie Piotra i Andrzeja to pierwszy owoc głoszonego przez Jezusa nawrócenia. Odtąd już do końca powołanie do pełnienia konkretnej roli w Kościele będzie dla nich nierozerwalnie związane z wezwaniem: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. (czy nie jest tak z każdym powołaniem chrześcijańskim, o czym czasami się zapomina?)

2.Andrzej był też przy rozmnożeniu chlebów na pustyni. To on zobaczył młodego chłopca, który miał ze sobą pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby (J 6,9). Zaraz jednak przytomnie stwierdził, że dla tłumu zgromadzonego na pustyni te pięć chlebów i dwie ryby to tyle co nic. Papież Benedykt XVI, komentując ten tekst, wskazał na realizm Andrzeja, na to, że nie bał się powiedzieć o  niewystarczalności zwyczajnych, ludzkich środków w rozwiązaniu trudnej sytuacji w której się wszyscy znaleźli. Z drugiej strony, ważna jest też chyba jego spostrzegawczość. Przecież tylko on zobaczył tego chłopca z chlebami. W sytuacji wszechogarniającego braku potrafił zauważyć pozornie nieistotny drobiazg, który stał się punktem wyjścia dla uczynionego przez Jezusa cudu.

3.Wreszcie epizod, który rozgrywa się niedługo przed Paschą Jezusa. Andrzej staje się pośrednikiem dla jakichś Greków, którzy byli akurat w Jerozolimie i bardzo chcieli zobaczyć Jezusa. Ale zamiast zaprowadzić ich do Mistrza i powiedzieć: „patrzcie, to jest Mesjasz!”, oddaje głos samemu Jezusowi. A Jezus mówi o ziarnie, które musi wpaść w ziemię i obumrzeć, żeby wydać plon; ma na myśli czekającą Go Mękę 
(J 12,23). Wie, że Jego misja jest zrozumiała tylko w świetle Krzyża, że to właśnie tam ujawni się Jego moc. W tej scenie Andrzej jest z jednej strony tym, który bardzo chce przyprowadzić ludzi do Jezusa, pozwolić im Go zobaczyć. Z drogiej strony, nie ulega pokusie prostowania na siłę ich ścieżek („Odbierz mi chęć prostowania cudzych ścieżek” – słowa z pięknej modlitwy św.Tomasza z Akwinu), upraszczania Jezusowego orędzia, zagłuszania Jego głosu, wygładzania kantów Krzyża, żeby przypadkiem ktoś się nie przestraszył i nie zniechęcił. Zostawia ich sam na sam z Jego Słowem; wierzy, że choć jest trudne, to samo w sobie ma moc wydać w nich owoc.

4.W Ewangelii nic nie ma o tym, jak zachował się Andrzej w czasie Męki. A skoro nic nie ma, to znaczy że się przestraszył i uciekł, jak wszyscy pozostali. Nie dorósł do swojego imienia, które po grecku znaczy „mężny”, zostawił Przyjaciela i Mistrza samego; może przeraził się tego, co go mogło spotkać albo po prostu zwątpił. A jednak potem zapisał się w dziejach jako misjonarz i święty męczennik.

Myślę że Andrzej po prostu zrozumiał, że źródłem jego męstwa nie ma być ani poczucie bycia „po właściwej stronie”, w zwycięskiej drużynie Jezusa, ani przekonanie o własnej sile i niezłomności (która się dała złamać niespodziewanie szybko…), ale wiara w moc Ukrzyżowanego, silniejsza niż jakakolwiek jego ludzka słabość czy klęska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz