wtorek, 1 listopada 2011

"Jeszcze się nie ujawniło..."



Ktoś mi ostatnio uświadomił, że, o ile potrafimy sobie wyobrazić piekło w taki sposób, że się go naprawdę zaczynamy bać, o tyle nie umiemy wyobrazić sobie takiego nieba, którego byśmy zapragnęli. Bo chyba mało kto marzy o „wiecznym wpatrywaniu się w oblicze Boga” albo „uczestnictwie w liturgii niebiańskiej” czy „śpiewaniu w chórach anielskich”. Jak dla mnie, tłum ubrany w jednakowe białe szaty z dzisiejszego pierwszego czytania też nie wygląda zbyt zachęcająco…

Jest tak chyba dlatego, że do Pana Boga nie da się dojść drogą wyobraźni. To, co On obiecuje i czym cieszą się wspominani dziś Wszyscy Święci, jest czymś o wiele większym i piękniejszym niż cokolwiek, co moglibyśmy sobie wymyślić czy postawić przed oczyma. A idzie się tam, nie dając się ponieść fantazji, ale stawiając kolejne (choćby małe) kroki na tej ścieżce, na której Bóg nas postawił. Do nieba można dojść tylko mocno trzymając się ziemi. A tym, którzy są wierni tej drodze, Bóg daje też powoli przeczuć coś więcej z tego, co ich czeka…

Oczywiście nie można się obyć zupełnie bez obrazów, o czym świadczy samo Pismo Święte. Akurat do mojej wyobraźni najlepiej trafiają te ze Starego Testamentu, wyrastające z doświadczenia, które jest wspólne ludziom wszystkich czasów (człowiek Biblii nie umiał myśleć abstrakcyjnymi pojęciami, myślał obrazami które codzienność zostawiała w jego sercu), jak choćby obraz Boga który po trudach wędrówki ociera każdą łzę z oczu płaczących (Iz 25,8). Albo tulącego do policzka swoje ukochane dziecko (Oz 11,4; „popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec…” – mówi święty Jan w dzisiejszym drugim czytaniu). Albo zapraszającego swoich przyjaciół na ucztę (Łk 12,37 – nie musi to być chyba huczna impreza, ale coś jak spotkanie z przyjaciółmi, także z tymi których się bardzo długo nie widziało). Przez te wszystkie obrazy Bóg mówi nam, że, choć „jeszcze się nie ujawniło czym będziemy” i nie możemy sobie tego wyobrazić dokładnie, to jednak to, co nas czeka, nie będzie zupełnie obce wobec naszych najgłębszych pragnień i oczekiwań. Nie będzie też wieczną nudą i wiecznym bezruchem, bo Bóg będzie dla zbawionych „wiecznym odpoczynkiem i wieczną podróżą, na całe wieki najlepiej znanym i najbardziej nieznajomym” (św. Grzegorz z Nyssy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz