poniedziałek, 16 stycznia 2012

II niedziela zwykła

 

II niedziela zwykła 1 Sm 3,3b-10.19; Ps 40,2.4.7-10; 1 Kor 6,13c-15a.17-20; J 1,41.17b; J 1,35-42

 
1. „Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: Oto jestem. Potem pobiegł do Helego mówiąc mu: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Heli odrzekł: Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać. Położył się zatem spać. Lecz Pan powtórzył wołanie. (…) Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha.”

Kiedy Bóg woła Samuela, Heli dwa razy każde chłopcu wracać do łóżka i iść spać. Dopiero za trzecim razem rozpoznaje w tajemniczym wezwaniu głos Boga.

Widać, że Helemu była obca wizja Boga, który kieruje losem człowieka niczym instruktor na pierwszej lekcji kursu na prawo jazdy („teraz na światłach w lewo” itp.) - stąd pewna doza sceptycyzmu w doszukiwaniu się Jego bezpośredniego polecenia w głosie, który słyszy Samuel. Mądrość Helego polega jednak na tym, że ostatecznie potrafi rozpoznać i uznać Jego głos; nie zamyka Bogu drogi do serca przyszłego proroka.

2. „Czyż nie wiecie, że (…) już nie należycie do samych siebie?”

O kim można by powiedzieć, że całkowicie należy do siebie i tylko do siebie? Chyba tylko o kimś absolutnie samotnym.

Moje życie jest naprawdę moje (bo nie jestem niczyim niewolnikiem), ale jednocześnie należy w jakimś sensie do tych wszystkich, którym jestem drogi. Z tego poczucia rodzi się odpowiedzialność  za życie – jako coś podarowanego, i coś, co jest wartością nie tylko dla mnie samego.

Sądzę że do takiego myślenia nawiązuje w dzisiejszym czytaniu św. Paweł – skoro Chrystus nabył Cię za tak wielką cenę, skoro jesteś Mu tak bardzo drogi, skoro mogło Cię nie być a jednak jesteś, to Twoje życie jest czymś niezmiernie cennym. Nie możesz go przeżywać byle jak.

U źródeł tej zależności, o której pisze Paweł, nie ma niewolniczego poddaństwa. Jest za to miłość i wdzięczność.

3. „Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie.”

Ten piękny opis powołania pierwszych uczniów przez Jezusa wyszedł spod ręki Jana, który doświadczył niegdyś dokładnie tego samego (niektórzy twierdzą, że to on właśnie był owym „drugim uczniem”, którego Jezus powołał na początku wraz z Andrzejem). Sam kiedyś zaryzykował i, usłyszawszy słowa „Chodźcie, a zobaczycie”, nie cofnął się ani się nie zachwiał w wierze. Ruszył wraz z Mistrzem w drogę, której końca nie znał.

Ewangelię spisywał już pod koniec tej drogi, dlatego ma ona także wartość osobistego świadectwa człowieka, który niegdyś odważył się pójść za Jezusem i…nie zawiódł się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz