niedziela, 16 marca 2014

Jego słuchajcie



 

II niedziela Wielkiego Postu, Rdz 12,1-4a; Ps 33,4-5.18-20.22; 2 Tm 1,8b-10; Mt 17,7; Mt 17,1-9


„Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot.” (Rdz 12,4)

Abraham udał się w drogę. Zostawił swoją ziemię rodzinną i ruszył do ziemi którą Bóg miał mu ukazać (co za kontrast – z jednej strony ziemia rodzinna, coś konkretnego i znanego, z drugiej strony ziemia która nawet nie jest w żaden pozytywny sposób określona, po prostu jako coś nieznanego, ale obiecanego), bo usłyszał głos Boga. Abraham był w pewien sposób uprzywilejowany – Bóg odezwał się do niego w taki sposób, w jaki nie odzywał się do nikogo przedtem.

Lot też wyruszył z ziemi rodzinnej do ziemi nieznanej, chociaż sam nie usłyszał bezpośrednio głosu Boga. Po prostu zaufał świadectwu swojego stryja.

W Ewangelii czytamy o trzech uczniach Jezusa, którzy, podobnie jak Abraham, dostąpili niebywałego przywileju: mogli przez chwile ujrzeć chwałę Bożą na obliczu Jezusa – tym samym obliczu, które niedługo potem mieli oglądać jako oblicze upokorzone, oplute i krwawiące. Mogli też usłyszeć głos Ojca, który mówił: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17,5). Jednym z trzech uczniów, o których mowa, był Piotr, który tak później opisał to doświadczenie:

„Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale [nauczaliśmy] jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.” (2 P 1,16-18)

Mimo to, to nie na tym doświadczeniu opiera się wiara Piotra. I on sam przypomina o tym adresatom swojego listu, którzy, w większości, z pewnością nie mogli oglądać tego, co on oglądał. Zaraz po tym, jak opisał moment Przemienienia, pisze do nich:

„Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.” (2 P 1,19)

Zatem wiara, do której jesteśmy powołani, ma (oczywiście w pewnym, ściśle określonym, sensie) więcej wspólnego z wiarą Lota niż Abrahama. Nie zaczyna się od mistycznego doświadczenia (wizji bądź głosu), ale od zaufania świadectwu, które jest przekazywane w Piśmie Świętym, w liturgii, w życiu Kościoła. I nie jest to coś wyjątkowo odnoszącego się do naszych czasów i do naszej, mocno przytępionej, wrażliwości religijnej. Zawsze tak było, o czym zaświadcza Piotr. Ten, który słyszał głos Ojca rozlegający się z nieba, paradoksalnie twierdzi że „prorocka mowa”, dostępna wszystkim wierzącym, jest „mocniejsza”. I to właśnie ta mowa, tak pozornie mało różniąca się od tego wszystkiego co ludzie powiedzieli bądź zapisali od zarania dziejów aż po dziś dzień, jest w stanie rozświetlić wszystkie ciemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz